poniedziałek, 19 grudnia 2016

Londyn okiem Lady Fanaberii

Londyn. Czyli kolejne miejsce, które udało mi się zwiedzić dzięki... miniaturom właśnie :)


Tym, którzy w Londynie już byli, zapraszam do obejrzenia zdjęć i odświeżenia wrażeń, a tych, którzy  Londyn nadal mają w planach, szczerze polecam wycieczkę! :)
A wszystkich zapraszam na relację trochę-z-przymrużeniem-oka :) Acha, ta w żółtym szaliku to jestem ja :)

Pogoda dopisała, a to chyba najważniejsze :) W Londynie było cieplej niż w Polsce i bez śniegu (ze względu na warunki pogodowe nasz malutki Wizzerek z zaśnieżonych Katowic wyleciał z godzinnym opóźnieniem, po uprzednim odlodzeniu...). Turystów pełno, co nawet mnie trochę zaskoczyło, bo co to, tyla turystów w grudniu...?! Multi kulti też tak jakoś mniej widoczne, niż się spodziewałam, po usłyszeniu opinii na temat Londynu przed wylotem. A i miasto całkiem bezpieczne naszym zdaniem. I ludzie sympatyczni :) I Polaków faktycznie sporo, więc akurat pod tym względem pogłoski potwierdzam :)


Pod względem architektury to myślę, że pod sporym wpływem spopularyzowania Londynu, mocno rozwiniętej turystyki i tym, że przez całe lata nauki j.angielskiego karmiona byłam obrazkami i symbolami Anglii, na miejscu miałam trochę wrażenie jakbym się znalazła na pocztówce, albo na okładce podręcznika do angielskiego - tu Big Ben, tam London Bridge, Tamiza, Buckingham Palace... wszędobylskie czerwone autobusy, skrzynki pocztowe itd :)

Centrum Londynu jest naprawdę piękne (ale ja to się już każdym europejskim miastem zachwycam, po zobaczeniu Chicago, osobiście wolę fikuśną architekturę, ozdoby, gzymsiki i oglądanie sklepowych wystaw, niż spacer aleją szklanych ścian :D ) Atrakcji turystycznych w Londynie jest pełno, a pięknych widoków tyle, że szkoda nawet na chwilę chować aparat fotograficzny :)

Jedzenie regionalne, czyli jeden z podstawowych punktów programu naszych wycieczek, zaliczone - fish&chips choć bez smaku, ale za to halal.


Sztuka uliczna całkiem interesująca:

A i pomniki też dość ciekawe ;)

I nawet z lotu ptaka można sobie Londyn obejrzeć, na przejażdżce szklaną kulą London Eye. Super!



A jakby ktoś wolał taniej i szybciej, to na piechotkę można wejść na The Monument i też widoki pooglądać:



I jeszcze certyfikat pokonania 311 stopni schodów dostaniemy :)

A potem jeszcze porobić więcej zdjęć:




Albo obejrzeć ozdoby na choinkę. Tu w ofercie Henryk VIII z żonami. Do kupienia osobno, albo w całym komplecie:

W Harrodsie na dziale zabawkowym zobaczymy imponującą budowlę z klocków lego, czyli Harrods w miniaturze. Plus dla osoby, która znajdzie na zdjęciach mini flagę Polski :)



W sklepie myśliwskim bażanty można pooglądać w szaliczkach. Fajnie, tak zimowo, nastrojowo :)

No i oczywiście można też odwiedzić dworzec King's Cross, gdzie po cierpliwym odczekaniu godzinki w długaśnej kolejne, zrobimy sobie pamiątkowe zdjęcie na peronie 9 i 3/4. A czemu by nie? :)



I sklep z magicznymi akcesoriami też można odwiedzić przy okazji :)


... gdzie czeka na nas kolejna miniatura! Hogwart! 


A potem, kiedy zrobimy małe zakupki...


... możemy stać się właścicielami paczki fasolek Wszystkich Smaków Bertiego Bottsa!!! :)


I tu się trochę cykam. Zgodnie z listą smaków fasolek, możemy trafić na smak dżdżownicy, wymiocin, wosku z uszu, brudu albo zgniłego jaja. Naprawdę jeszcze się cykam, ale obiecuję, że wnet otworzę i spróbuję :)

No i na koniec wieczorny widoczek. Prawdziwy, zrobiony aparatem, a nie ściągnięty z internetu. Magia Londynu :)

3 komentarze:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...